Dwaj…

Najpierw usprawiedliwię się, dlaczego tak długo nie było tu żadnego wpisu. Otóż – po blisko 30 latach, niezły wynik! – spotkałem się na kawie z Ireną Dziedzic. Pani Irena ma dziś 83 lata – i życzę każdemu przyjacielowi (bo wrogom szczerze i nie po chrześcijańsku winszuję niniejszym, żeby natychmiast zdechli), by w tym wieku zachował taką formę. Co ja będę gadał: figura modelki, 170 cm wzrostu i 64 kg wagi, umysł jak brzytwa, poczucie humoru i refleks – piorun, zdrowie „jest, bo było”, jak sama mówi. Dla mnie – fenomen. A spotkaliśmy się, bo chciała, bym jej troszkę przebudował jej witrynę, co się i stało (zapraszam). No i ta robótka zajęła mi troszkę czasu – stąd nieobecność w tym miejscu. Wyjaśniam przy okazji, że pani Irena została ostatnio wymieniona przez to wildsteinowe szambo, „Cienie PRL-u” – nawet o tym nie wiedziałem, bo programowo w gównie się nie taplam – jako TW „Marlena”. Pani Irena skomentowała to tak: Czy pan sądzi, panie Bogdanie, że pozwoliłabym na nadanie mi tak idiotycznie kiczowatego kryptonimu?

Otóż, jak znam Irenę od 46 lat: nie sądzę. Ale powiem ogólniej: w miarę moich sił i umiejętności pomogę bezinteresownie każdemu, kogo zaatakują lustratorzy; bez względu na to, czy – jak w wypadku pani Ireny – powiedzą nieprawdę, czy też prawdę. Bowiem uważam, że należy ściśle i dokładnie przestrzegać prawa: a skoro nie przewiduje ono dziś lustracji emerytów i innych osób, nie mających obecnie wpływu na życie publiczne – to po prostu nie wolno tego robić. Koniec, kropka.

Wiem, że niektórzy zaczną pieprzyć, że „prawda was wyzwoli”. To jest jednakże – w najgłębszym moim przekonaniu – slogan bez cienia sensu. Przestrzegam zresztą przed jego nadużywaniem; ci, w których teoretycznie jest wymierzony, wiedzą tyle, że przez nich ujawniona prawda może się bardzo nie spodobać dzisiejszym arrywistom. Którzy – w większości – sumienia mają sami tak zabrudzone, że…

No, ale pora o tych tytułowych „dwóch”. Ci dwaj, to nie byle kto: minister Sikorski i reżyser Wajda; w wypadku tego drugiego można by zwalić na wiek i sklerozę, ale Sikorski? Obaj – w moim głębokim przekonaniu – zgłupieli doszczętnie: podjęli ponownie głośno, zdałoby się – kompletnie już pogrzebany temat zburzenia Pałacu Kultury. A czemu nie Zamku Królewskiego? Przecież w końcu to te wredne gierkowskie komuchy odbudowały go nie z miłości do monarchii, ale w celach jawnie propagandowych…

Wajda widziałby najchętniej na miejscu PKiN… Świątynię Opatrzności, na którą czarni jakoś nie mogą uzbierać dobrowolnych składek i przeto bezczelnie wyłudzają dotacje państwowe. Sikorski z kolei chciałby trawnika – i zapowiada ponoć, że starożytnym wzorem będzie każde swoje wystąpienie kończył „a poza tym sądzę, że Pałac Kultury powinien zostać zburzony”.

Czy ci dwaj nie widzą, że są żałośnie śmieszni?

16 myśli w temacie “Dwaj…

  1. p.s.

    odnośnie do mojej nienaprawialności

    taki jest dowcip jak gość oddał barometr do naprawy i kumpel go pyta: naprawili? tak, ale zaczął tykać?

    obawiam się że Pana pojęcie o tym jaki powinienem być naprawiony jest żywcem z tego dowcipu wyjęte 🙂

    Polubienie

  2. hehhe 🙂 rzeczywiście trybik tuby brzmi jak nie ma róży bez ognia 😉

    jeśli w to wierzył(a) mam prawo to ocenić, tak jak tych co wierzą w matkę boską na szybie (pojawiającą się po awarii w hucie szkła produkującej szyby do okien)

    jeśli widział Pan cykl SOCJALIZM TAK…. nie powinien Pan pisać o misji pedagogicznej bo to co najmniej słaby dowcip

    „nikt z nas nie ma prawa uważać swoich poglądów za jedynie słuszne; szczególnie zaś nie ma prawa odrywać ich od uwarunkowań historycznych.”- oczywisty banał , choć podszyty sugestią „nie masz gościu pojęcia o czym mówisz „,

    mam chyba jednak innych idoli dziennikarskich

    Polubienie

  3. Szkoda właściwie czasu na dyskusję z panem, jest pan nienaprawialny. A może „bycie trybikiem tuby… itd.” to właśnie wynik przekonań, może ktoś to robił, bo tak świadomie chciał i w to wierzył, nie zaś po to, by np. dostać wczasy w Bułgarii? A może w owych czasach niektórzy inaczej pojmowali istotę dziennikarstwa, jako najzupełniej propagandę właśnie, czy coś w rodzaju działalności pedagogicznej (wychowywanie społeczeństwa) – a to, co dziś część tzw. żurnalistów uważa za wykonywanie zawodu, dla nich było zwykłym i wysoce nagannym szmaceniem się w służbie ciemnogrodu i wpychaniem nieuświadomionym masom komercjalnego kitu? Zawsze istnieją co najmniej dwa punkty widzenia na każdą sprawę i nikt z nas nie ma prawa uważać swoich poglądów za jedynie słuszne; szczególnie zaś nie ma prawa odrywać ich od uwarunkowań historycznych.

    Polubienie

  4. jest pan zdolnym propagandystą ale posługuje się pan tandetą intelektualną której nie kupuje. argument z mężydłą nie trafiony bo nie piszę o trwaniu w wierze własnym poglądom ale o byciu trybikiem tuby propagandowej totalitarnych popaprańców. z dziennikarstwem to nie ma nic tyle współnego i o tym był mój komentarz. nie wierzę że nie umie pan czytać ze zrozumieniem 😉 pana zagrywki retoryczne rzeczywiście na początku czasem mnie myliły ale coraz lepiej je odczytuje. radzę przejść na wyższy poziom 🙂

    p.s. podoba się panu irena dziedzic, janina paradowska/ czyżby początki jakiejś dewiacji 🙂 ?

    Polubienie

  5. Najpierw jeszcze w kwestii Pałacu i w paru pokrewnych: zmian nazw ulic, burzenia pomników itp., czyli tego, co pisdzielcy i ich pobratymcy spod znaku neoendecji nazywają „polityką historyczną”. Otóż: jest to czysty i sterylny idiotyzm; dokładnie taki sam, jak zalecenie w swoim czasie abonentom „Bolszoj Sowietskoj Encikłopiedii” wycięcie stron z hasłem „Beria” i wklejenie załączonego hasła „Bieringowo morie” (rzecz jasna po tym, jak Ławretij Pawłowicz dostał 7 g ołowiu w tył głowy). Pomysł, by np. ulicę Stołeczną w Warszawie – zanim, na nieszczęście, nazwano ją ul. Popiełuszki – przemianować na ul. „Dzieci Poczętych Ale Nienarodzonych”, był równie kanonicznie kretyński.
    O istnieniu budynków winna decydować wyłącznie ich użyteczność (jeśli już są) oraz uroda (jeśli się je dopiero planuje); nic ponadto. Inaczej należałoby natychmiast zburzyć np. kościół św. Aleksandra (bo go wzniesiono ku czci cara o tym imieniu, a nie jakiegoś mało ważnego świętego. Budowanie na siłę „słusznych” pomników kończy się katastrofą artystyczną – przykłady: „niebieski” pomnik hallerczyków na Żoliborzu, ohydny disneyowski kicz; albo ten koszmarnie dosłowny, niemający nic wspólnego ze sztuką, wagon z krzyżami, mający upamiętniać zesłańców, zdaje się.
    Żebyście nie myśleli, że nie podobają mi się tylko pomniki „prawicowe”: pomnik AK przed Sejmem nie jest zły; i – w drugą stronę – „lewicowy” pomnik Kościuszkowca jest równie koszmarny, jak ten hallerczyków.
    Chodzi więc o to, że gdy sponsor (także państwowy) chce coś upamiętniać, to niech całość robótki odda fachowcom-artystom i sam się w ogóle nie wtrąca; bo na ogół urzędnicy i biznesmeni to zwyczajne buce bez pojęcia o sztuce.
    A to, co było: zostawić. To jest historia; i zaklinanie jej niczego nie zmieni, ona była. Dlatego panowie ministrowie, usuwający z kuluarów swoich gabinetów fotografie „niesłusznych” poprzedników, są zwykłymi ponurymi prostackimi debilami, howgh.
    I jeszcze w sprawie Ireny Dziedzic i histerycznej reakcji osobnika, podpisującego się tym razem MC Tusseeck: ja rozumiem, że w momencie gdy – taka, czy inna – sprawa przegrywa, słusznie i szlachetnie jest ją zdradzić i przejść do obozu przeciwnika; tak, jak, powiedzmy, niejaki Mężydło albo różni oficerowie b. SB, którzy nagle odkryli w sobie „instynkt państwowy” i dziś są emerytowanymi generałami… ABW. Oczywiście – ktoś, kto do końca trwa przy swoim – to szmata, k* i idiota. Bo przegrani zawsze są przestępcami; czyż nie tak?

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.