Tajemniczy raport PO

Od wczoraj wielki szum medialny w sprawie raportu PO o mediach właśnie. Zacznijmy od obszernego materiału w tej sprawie „Rzepy„; oto on: Miażdżący dla PiS raport PO o mediach publicznych. „PiS-owska wolność w mediach to wolność dalece reglamentowana” – piszą autorzy raportu. Napiętnowani w nim dziennikarze grożą Platformie procesami.

Główna teza raportu brzmi: media publiczne sprzyjają PiS, bo zatrudnieni w nich dziennikarze pracują tam w nagrodę za popieranie partii Kaczyńskich. Dużą część raportu zajmuje lista stanowisk, jakie zajęli w mediach centralnych i terenowych ludzie PiS, a także Samoobrony i LPR. Zdaniem autorów raportu np. dyrektor Programu I Polskiego Radia Marcin Wolski czy członek zarządu TVP Marcin Bochenek zawdzięczają swoje stanowiska wsparciu, jakiego w kampanii wyborczej udzielili Lechowi Kaczyńskiemu. Najciekawsze są jednak starannie wyszukane przykłady dziennikarskiej stronniczości. Dotyczą one przede wszystkim TVP, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej. Przywołana jest np. rozmowa Joanny Lichockiej w radiowych „Sygnałach dnia” z Tomaszem Markowskim (PiS). Lichocka: „Donald Tusk jest draniem?”. Markowski: „Zgadzam się z tym w zupełności”. – To jest manipulacja – komentuje zarzuty Lichocka. – Po tej odpowiedzi Markowskiego powiedziałam: „Jestem zaskoczona tym językiem i myślałam, że pan się od niego zdystansuje”.

Podana jest też informacja, że nowi prowadzący „Sygnały” – sympatyzujący z PiS – otrzymują za jeden program 1200 zł, podczas gdy dotychczasowi autorzy dostawali po 300 zł. Lichocka twierdzi, że to nieprawda: 1000 zł brutto zarabia za kilka rozmów w dwugodzinnym bloku, podczas gdy wcześniej prowadzący mieli zarabiać po 300 zł za jedną rozmowę.

Zatrudnienie w „Sygnałach” naczelnego „Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza PO uznaje za przykład wdzięczności członka zarządu Polskiego Radia Jerzego Targalskiego i dyrektora Jedynki Marcina Wolskiego za to, że wcześniej mogli zarabiać, publikując w „Gazecie Polskiej”. – To bzdura. Obaj zaczęli publikować w ” GP” na długo przed tym, zanim zostałem naczelnym – mówi ” Rz” Sakiewicz.Jako „bezprecedensowy w polskich mediach publicznych” raport traktuje program „Przy kominku z prezydentem”, prowadzony osobiście przez prezesa Krzysztofa Czabańskiego. Czabański komentuje krótko: – To partyjna propaganda Platformy, która wraz z SLD i PSL przez lata miała wpływ na radio publiczne. Stacja będzie dalej odpartyjniana, także z wpływów PO.

Spory fragment poświęcony jest reakcji mediów publicznych na aferę taśmową. Według raportu TVP „podjęła nadzwyczajne działania propagandowe, mające na celu minimalizację strat politycznych PiS”. Przykłady to nadanie po orędziu Jarosława Kaczyńskiego stronniczej – według PO – audycji „Debaty Polaków”, a następnego dnia wywiadu z premierem. „Nie dopuszczono w podobnym trybie żadnego przedstawiciela opozycji” – czytamy w raporcie.

W innym miejscu napisano: „30.09.2006 w sobotę na rozmowę do „Sygnałów dnia” zaproszono Tomasza Żukowskiego, socjologa wyraźnie sympatyzującego z PiS. Prowadząca rozmowę Dorota Gawryluk w swoich pytaniach wyraźnie stawia się po stronie PiS-owskiej interpretacji afery taśmowej, używając sformułowań „świętoszkowate oburzenie” i „wmawianie” w odniesieniu do opozycji”.

– Jeżeli nie zostanę przeproszona w największych mediach, skieruję sprawę do sądu – mówi ” Rz” Dorota Gawryluk. Podobną deklarację składają Joanna Lichocka, Tomasz Sakiewicz oraz publicysta „Dziennika” Michał Karnowski prowadzący audycje w Trójce. Platforma umieściła go w gronie dziennikarzy „bezkrytycznych wobec PiS”. Skrytykowano także szefa Trójki Krzysztofa Skowrońskiego, który po aferze taśmowej niespodziewanie pojawił się na antenie, aby przedstawić własną interpretację zdarzeń. – Śmieszy mnie ten zarzut – mówi Skowroński. – Moje wystąpienie było spontaniczną reakcją na ton komentarzy prasowych w tej sprawie. Przyznaje jednak: – Jako redaktor naczelny dałem sobie upomnienie, ale jako dziennikarz – nie.

W raporcie napiętnowana jest Polska Agencja Prasowa, która pierwszą depeszę o aferze taśmowej nadała dopiero o godzinie 0.27 – kilka godzin po programie TVN, kiedy większość gazet zamknęła już swoje wydania. Wymienione są też inne zarzuty wobec PAP, m.in. dotyczące sposobu ujawniania dokumentów z szafy Lesiaka. Prezes PAP Piotr Skwieciński w wydanym oświadczeniu odpowiedział autorom raportu, że „nie zadali sobie trudu, aby przed jego opublikowaniem u źródła, czyli w Agencji, zapytać o okoliczności przytaczanych przez siebie faktów”.

W raporcie zamieszczone jest też zestawienie, z którego wynika, że przedstawiciele PiS i rządu są najczęściej zapraszani do mediów publicznych. Oburza to prezesa TVP Bronisława Wildsteina. – To są absurdy, partia rządząca zawsze jest częściej pokazywana – twierdzi.


Mój komentarz: Tyle „Rzepa„. Dziś także zabrali na ten temat głos dziennikarze w Radiu TOK-FM. Niestety, w momencie pisania niniejszego tekstu nie było w Sieci jeszcze nagrania, ale za jakiś czas pewno już będzie, więc możecie pod tym adresem posłuchać. Dyskutował najbardziej przeze mnie lubiany i akceptowany zestaw (Żakowski, Lis, Wołek, Władyka); tezy padły m. in. takie, że lepiej by było, gdyby politycy – nawet jak mają co do zasady rację, jak w wypadku omawianego raportu – siedzieli cicho i nie oceniali mediów, bo to media są od oceniania polityków, nie odwrotnie. Ponadto któryś z dyskutujących – chyba Lis – zwrócił uwagę, że oburzenie zaatakowanych przez PO dziennikarzy jest nieco świętoszkowate: siedzieli oni cicho i nie protestowali, czasami zaś nawet popierająco uczestniczyli w niegodnym – czy wręcz przestępczym – procederze wykańczania w kampanii prezydenckiej Cimoszewicza, teraz zaś po prostu sami czują, jak smakuje takie niekoniecznie rzetelne lanie (chodzi o to, że w omawianym raporcie są pewne nieścisłości, np. dotyczące sum płaconych dziennikarzom).

Zgadzam się z tymi opiniami, zwłaszcza z tą, że politycy nie powinni kłapać za dużo dziobem, a już najmniej na temat mediów. Na ogół rzeczywiście – co się któryś odezwie, to większa rozpacz. Ale niech tak robią: sami się tym wykończą, przeciw czemu nic nie mam. PiS oczywiście – i w ogóle cała koalicja – to katastrofa, ale PO… Mówią troszkę lepszym językiem i nieco inteligentniej w kilku wypadkach wyglądają, ale w gruncie rzeczy to dość podobna do koalicyjnej paczka. Rozśmiesza mnie zaś do łez fakt (i dlatego taki właśnie tytuł ma ten wpis), że tak istotny dokument, jak ten, o którym od wczoraj się wszędzie dsykutuje – do momentu pisania tego tekstu nie był upubliczniony na oficjalnej witrynie PO! Ludzie kochane, czy trzeba lepszego dowodu, że to też są debile?

stop.jpg

8 myśli w temacie “Tajemniczy raport PO

  1. I, prawdę mówiąc, to mnie wkurza. Brakuje mi partii z liberalnym podejściem zarówno do gospodarki, jak i do ideologii / kwestii światopoglądowych…

    Polubienie

  2. Mikołaj>zgadzam się z tobą myślę że rządy PO byłyby soft formą tego co mamy obecnie

    Polubienie

  3. Ależ PO jest (politycznie) blisko PiS, różnią się jedynie programem gospodarczym… a i to raczej w sferze deklaracji. Jeśli ktoś myśli, że samodzielne rządy PO byłyby miodem, to się myli. Zapewne byłyby lepsze od rządów PiS, bo ignorancja Kaczyńskich et consortes jest „porażająca” (jakie to piękne słowo), ale czy mielibyśmy wreszcie państwo liberalne gospodarczo i światopoglądowo? Śmiem wątpić…

    Polubienie

  4. wogóle PO zaatakowało media podobnie jak PiS, śmiesznie to wygląda i może to oznaczać, że PO jest bliżej PiS niżby się mogło to wydawać, a raport jest żałosny i nie wiem czemu miał służyć, pokazaniu tego o czym wszyscy w mniejszym lub większym stopniu wiedzą? nietrafiony pomysł a na dodatek z błędami, pomysł pogrążający platformę itd…

    Polubienie

  5. no właśnie, ta Katarasińska… Niby człowiek nie krowa i poglądy może zmienić, ale -cholera- niech raportów o mediach nie pisze

    Polubienie

  6. wyjątkowym objawem chamstwa i braku wyczucia PO jest to że współautorką „raportu” jest pani śledzińska – katarasińska – aktywna uczestniczka antysemickiej nagonki w 68 r. dla osób tego pokroju nie powinno być miejsca w życiu publicznym

    Polubienie

  7. Mnie boli pewnego rodzaju „zeszmacenie się” dziennikarzy.
    Każdy z nas ma poglądy polityczne, ale jako widz / czytelnik mediów publicznych nie powinienem wiedzieć, z kim dany dziennikarz sympatyzuje.
    Dziennikarz może sobie pisać w „Trybunie”, „Gazecie Polskiej” czy „Naszym Dzienniku” — to jego prywatna sprawa. Niech jednak nie struga wariata i nie robi z siebie apolitycznej dziewicy, bo to jest żenujące. Bardziej żenujące jest chyba tylko robienie z siebie mentora / autorytetu moralnego i chęć bawienia się w politykę. To przypadłość wielu aktywnych dziennikarzy, nie tylko tych wymienionych w tym raporcie. A święte oburzenie niektórych z nich jest nawet zabawne…

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.