Incydent samolotowy Rokity

Rokita
Rokita

Już co nieco wiadomo. Jak należało się spodziewać, Polska podzieliła się na trzy obozy: stronników Rokity (jak śmieli parszywi Niemcy spostponować polskiego – ! – VIP-a),  obojętnych wobec tej sprawy (może mają najwięcej racji?) oraz przeciwników „premiera z Krakowa” i jego dziwnej małżonki. Muszę wyjaśnić: należę do tej trzeciej grupy. A teraz uzasadnienie.

Po pierwsze: na pokładzie samolotu rację ma kapitan; koniec i kropka. Oznacza to – specjalnie po znanych wydarzeniach z 11 września – że jak ci stewardessa każe kucać; albo patrzeć w lewo, a nie w prawo – to masz wykonać bez dyskusji i nie rezonować. Albo dostaniesz w butem w pysk lub kopa w dupę – i nie masz prawa margnąć, bo cię skują; albo i zastrzelą na miejscu. Takie są teraz reguły gry – i jak ci się  nie podoba, to zap… piechotą. Niemiłe, upokarzające, ale bez tego znów jakiś zidiociały Mahdi zechce użyć samolotu jako pocisku… I przypominam: w USA jak cię zatrzymuje policja gdy prowadzisz samochód i ośmielisz się zdjąć ręce z kierownicy bez pozwolenia, albo bez wyraźnego nakazu sięgniesz po dokumenty – to ci całkowicie legalnie i bezkarnie odstrzelą z Colta durny łeb, jeśli taką będą mieli ochotę. I tak jest dobrze, tak właśnie ma być w uporzadkowanym świecie.

Po drugie: żyjemy w takim ustroju (który, rzecz prosta, ma swoje bardzo niemiłe mankamenty, ale – jak ostatnio zauważył nieco niespodziewanie w wywiadzie dla „Polityki” sam… generał Jaruzelski – sprawniejszego dotychczas nikt nie wymyślił), w którym kto płaci więcej – ma więcej praw od płacącego mniej. Jak państwo Rokitowie kupili sobie bilety klasy ekonomicznej, to przysługują im udogodnienia przypisane tej klasie, nie klasie biznes. Klasa biznes może być całkiem pusta, ale z tych miejsc – także miejsc na bagaż – korzystać pasażerom klasy ekonomicznej nie wolno. Mają lecieć puste. I znów: koniec, kropka; takie są reguły tej gry w kapitalizm. Kto protestuje, dostaje w pysk, będzie skuty i zamknięty. I znów: tak ma być; nie podoba się – to wygrać wybory i zmieniać ustrój, byle legalnie.

Po trzecie: z tego tytułu, że pan Rokita był w jakimś dziwnym kraiku kiedyś ważniakiem, jego śmieszna połowica zaś jest tam dzisiaj posłem – nic nie wynika w Niemczech (ani w Holandii, ani w Rosji… no, nigdzie). Po prostu: dokładnie nic. Nie wolno się zaś w żadnym wypadku powołać – jak to już niektórzy robią – na zasadę „Niemcom wobec Polaków wolno mniej”; bo to po pierwsze nieprawda, po drugie obrzydliwy – bo płaczliwy i usmarkany – nacjonalizm.

Howgh, jak mawiał Winnetou.

10 myśli w temacie “Incydent samolotowy Rokity

    1. Dostałem taki oto wierszyk (podobno już ostro biega po Necie…)

      Już nad Monachium wieczór zapada,
      słowik pieśń nocną zaczyna nucić,
      a tu kniaź Dreptak w samolot wsiada,
      by na ojczyzny łono powrócić.

      Tuż za nim żona się tarabani,
      ciągnąc za sobą różne bajery:
      dwa płaszcze z firmy „Tani Armani”,
      pięć kapeluszy, trzy nesesery.

      Lecz w samolocie ciasność doskwiera
      tej garderobie, tak bardzo licznej,
      no, bo kniaź Dreptak — centuś i sknera,
      kupił bilety w ekonomicznej!

      „Ty ośle!” — krzyknie w głos Dreptakowa —
      na licach płomień, w oczętach ognie —
      „Kto mi zapłaci, ja do cię wołam,
      gdy się kapelusz mnie strasznie pognieł!”

      „Nic to — powiada kniaź do kobity —
      zaraz zaradzę tu biedzie owej,
      wszakoż nie jestem ja w ciemię bity —
      przeniosę ciuchy do biznesowej!

      Nawet i lepiej będzie, tak mniemam,
      skoro nadejdzie pora wysiadać,
      gdy z klasy biznes wyjdziem, jak trzeba,
      pola nie będzie by nas obgadać.”

      Jako rzekł, takoż i był uczynił,
      lecz stewardessa rzecze: „verboten,
      enschuldigung, bitte, proszę w tej chwili
      zabierać zurück deine kapotę.”

      I gdy ta Niemka coś mu tłumaczy,
      kniaź odpowiada jej z butnym gestem:
      „Ty głupia babo, wiesz, co ja znaczę!
      Czy ty, w ogóle, wiesz kim ja jestem!”

      „Schade — powiada Niemka kniaziowi –
      że pan nasz ordnung w arschu posiadasz,
      schade, bo fakt ten jasno stanowi,
      że z polizei pan sobie pogadasz”

      Herr policmajster przybył i rzecze:
      „Pan przestań krzyczeć i zechciej wysiąść.”
      „Za nic — powiada Dreptak — człowiecze,
      choćbyś pan błagał i przez lat tysiąc!”

      Więc policjanci Dreptaka łapią,
      kują w kajdanki i precz wynoszą,
      A ów się szarpie, wyjąc i sapiąc,
      „Ratunku!” — krzyczy, o wsparcie prosząc.

      „Ratujcie! — wrzeszczy — bracia Polacy!
      Niemcy mnie biją w tym wrażym kraju!”
      (A w tylnych rzędach myślą rodacy —
      „Czy tam prosiaka gdzie zarzynają…!”)

      „Ratujcie! — kwiczy — gwałt mi się dzieje!
      Polaka biją tu Szwaby wredne!”
      Lecz nikt do wsparcia gotowy nie jest
      i miny wszystkich… nieodpowiednie.

      Niektórym uśmiech wargi rozchyla,
      inni policję wspierają w geście:
      „Zabrać bufona! Zabrać debila!
      Niech ten samolot odleci wreszcie!”

      Jakoż odleciał, a nasz warchołek
      wraz z żoną, co trwa u męża boku,
      na policyjny dostał się dołek,
      gdzie pono rzekli mu: „Ty arszlochu!”

      Teraz kniaź Dreptak, już bez kajdanek,
      w krajowej prasie łzy swe wylewa,
      łka, zapłakany i usmarkany:
      „Tak było pięknie, a taka krewa!”

      Lecz po tym, cośmy narozważali,
      czas by konkluzję tu jakąś przyjąć:
      czy — gdy mu żona w mordę przywali,
      on wrzaśnie: „Gwałtu! Niemcy mnie biją!”…!!!

      Polubienie

  1. Nie bronie Rokity, jego zachowanie uważam za żenujące i zwyczajnie śmieszne. Mimo wszystko Pańskie stwierdzenia „kto protestuje, dostaje w pysk, będzie skuty i zamknięty” budzą mój ogromny niesmak. Zamordyzm także ma swoje granice. Nikt z nas nie wie jak sytuacja wyglądała naprawdę. Teraz to każdy mądry, jak siedzi w ciepłym pokoju przed klawiaturą. Wypadki nadużywania przemocy przez policję niemiecką wobec obywateli polskich są niestety faktem dosyć powszechnie znanym. Kto się troszkę orientuje w temacie ten wie zapewne jak wyglądało np. otwarcie granic po niemieckiej stronie. Rokita zapewne przeholował ale to nie znaczy, że policja zachowała się ok. Moim zdaniem cała ta sprawa to burza w szklance wody. Mamy w kraju ważniejsze problemy. Niech się Rokitowie sądzą z Lufthansą w procesie prywatnym. Ich awantura, ich sprawa.

    Polubienie

  2. @vannelle et Advocatus Diaboli

    O, przepraszam. Na temat orientacji głównego bohatera na szczęście nie wiem nic, ale w imieniu wszystkich ciot chciałem zaprotestować przeciwko łączeniu nas z tym panem!

    Polubienie

  3. Niestety, „politycy” nasi uwazaja sie za lepszych od reszty wspolobywateli. Kryja to zwykle dosyc dobrze, wykorzystuja wtedy, gdy tylko moga. Problem pojawia sie, gdy zle ocenia sytuacje i zadaja przywilejow od kogos, kto uwaza ich za takich samych ludzi jak ci, wsrod ktorych sie znajduja. Zgadzam sie z Gospodarzem, ze zaloga ma prawo wydawac polecenia pasazerom i wymagac ich wykonywania; stewardessa nie jest sluzaca, tylko czlonkiem zalogi odpowiedzialnym za bezpieczenstwo i zdrowie pasazerow. Jak wszedzie, i z nimi grzecznoscia tylko mozna uzyskac cos, co nam nie przysluguje z definicji. I tutaj wracam do „klasy politycznej” (pamietacie, jak to modne kiedys powiedzenie zniklom by nie powodowac agresji szarego tlumu wobec Wyalienowanych Wybrancow Narodu?). Otoz nasi „politycy” uwazaja, ze im wiecej mozna. I w Polsce sa traktowani inaczej. Podaje przypadki jednostkowe, co nie upowaznia do uogolnienia, ale sam przezylem, a tu i owdzie opisuje sie od czasu do czasu cos podobnego. Lot PLL LOT Frankfurt-Wwa, circa AD 2000, nocny, opozniony; przylatuje do Wwy 20 minut po odlocie ostatniego samolotu do Gdanska; samolot do Wroclawia czekal na pasazerow – mala zagadka – czy ktos wazny latal wowczas na trasie Wwa-Gdansk? Podpowiedz (ale wiecej VIPow ta trasa kursowalo, wiec byc moze niecelna): pare miesiecy pozniej, 23 grudnia 2000, sobota, lot Wwa-Gdansk (ow Gdansk); siedzimy w samolocie na plycie lotniska Okecie jakies 30 minut, w slonecznyy ranek pierwszego dnia zimy; ponoc nie startujemy z powodu duzego ruchu (?); ruch chyba byl na trasie Centrum-Okecie; po 30 minitach ruch w tyle samolotu, wchodi Marian :Duce: K., drzwi sie zamykaja i szczesliwie odlatujemy. Te wszystkie komentarze „politykow” popierajace Pana w Kapeluszu to glosy hipokrytow, ktorzy maja nas za podludzi, tak naprawde, i boja sie, ze takie traktowanie (ich jak normalnych osobnikow) mogloby sie stac regula – i co oni by wtedy zrobili?

    Polubienie

  4. @vannelle
    Nie wiem, skad mnie to naszlo, ale pomyslalem sobie, ze moze wcale nie jestes tak daleko od prawdy?

    Polubienie

  5. Ja należę do obojętnych. Zdarzenia nie widziałem, a docierające do mnie relacje są sprzecznie i niekompletne. Dlatego trudno o wyprodukowanie jakiegokolwiek stanowiska w tej sprawie. Natomiast co do „reguł gry” to oczywiście, kapitan dowodzi (spróbujmy sobie wyobrazić samolot, w którym dowodzą, dajmy na to pasażerowie, drogą głosowania albo jakoś inaczej), ale stewardessa? Wydaje mi się że akurat taka osoba pełni na pokładzie rolę służebną wobec klienta, płacącego przecież za bilet. Oczywiście jeśli klient zapłacił za klasę ekonomiczną to jasne, że się zgodził na konkretne warunki. Pytanie tylko, czy zamiast awantury nie byłoby lepiej niesfornemu klientowi po prostu wytłumaczyć rozsądnie o co chodzi? Nie każdy pasażer musi być bystrzakiem.
    No tak, zaczynam zagłębiać się w szczegóły zdarzenia, a nie powinienem… Proszę traktować pytanie jako teoretyczne;)

    Polubienie

  6. Wszystko można zrozumieć, ale wrzasków: Rodacy ratujcie, Niemcy mnie biją, niczym nie da się uzasadnić.
    Tak się zachowuje wzgardzona ciota.

    Polubienie

  7. Żałosny Jaś, nadal myśli, ze jest kimś Ważnym i Więcej mu się należy.
    I ten jego piskliwy głosik wołający ratunku wpisuje się jedynie w żałosno-śmieszną konwencję kabaretową.
    Człowiek z klasą tak by się nie zachował. Po pierwsze nigdy nie korzystałby z przywilejów, które mu się nie należą.
    Ale widać, że „publicysta” Rokita (żona W Rooney’a, takiego piłkarza z UK, też jest „felietonistką” za 5000£) jest jednak bliżej polityki, wołając „Niemcy mnie biją” !!!!
    Mam jednak nadzieję, że jakiś współpasażer na słowa „Ratunku” odpowiedział wyrażeniem nieparlamentarnym, co całkowicie potwierdzałoby obecny status p.Rokity poza parlamentem (na nasze szczęście).
    HOWGH

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.