Nie ma tego złego…

 ...co by na dobre nie wyszło. Wbrew oczekiwaniom części Czytelników – nie jest to uwaga na marginesie wczorajszego meczu piłkarskiego, będącego – jak cały futbol – dla autora niniejszych słów głównie dziwnym i trudnym do pojęcia artefaktem cywilizacyjno-socjologicznym, ale spostrzeżenie, dotyczące pięknego odkrycia naukowego. Liczę na to, że  w dniach ogólnego wiadomego szaleństwa skupienie się na tej tematyce będzie dla Państwa – przepraszam za kwiecistość stylu – kroplą czystej zimnej wody w upał. Do rzeczy jednak. Głos ma bardzo przeze mnie lubiany portal popularnonaukowy Kopalniawiedzy.pl:

To, co zniszczyło dinozaury, dało nam pomidory?

Przed 2 laty Peter Schulte zasugerował, że przyczyną wymierania kredowego, a więc m.in. wyginięcia dinozaurów, były zmiany środowiskowe wywołane uderzeniem planetoidy w Chicxulub. Teraz wydaje się, że zawdzięczamy mu także… smaczne czerwone pomidory.

Naukowcy, którzy mapowali genom pomidora, ustalili, że u przodków tych warzyw jego wielkość nagle potroiła się ok. 60-70 mln lat temu. Tak duże rozszerzenie genomu wskazuje na skrajnie stresujące okoliczności. Podejrzewamy, że uderzenie planetoidy i powstałe w wyniku tego zaćmienie słońca stworzyły warunki, w których roślinom trudno było przeżyć. Przodek pomidora zareagował na to, powiększając swój genom – tłumaczy René Klein Lankhorst z Uniwersytetu w Wageningen.

Kiedy warunki wreszcie się poprawiły, przodek pomidora pozbył się części genetycznego balastu, ale do tego czasu genetyczne podstawy właściwości owocu się już ukształtowały: pojawił się czerwony kolor, poza tym zniknęło DNA kodujące toksyny.

Naukowcom udało się zajrzeć w odległą przeszłość pomidora, porównując jego genom z pozostałymi psiankowatymi oraz przedstawicielami innych rodzin. Ponieważ zmapowano prawie całość genomu pomidora (niemal 35 tys. genów), nawet drobne zmiany były świetnie widoczne. Okazało się np., że holenderskie pomidory różnią się od dzikiego przodka Solanum pimpinellifolium – sprowadzonego do Europy w XV w. najprawdopodobniej przez Hiszpanów – jedynie 0,6% genomu.

Prace międzynarodowego zespołu nad sekwencjonowaniem genomu pomidorów, w których Klein Lankhorst brał udział, rozpoczęły się w 2004 r. Zastosowanie w 2008 r. nowej techniki doprowadziło do przełomu. Choć publikacja wNature dopiero się ukazała, naukowcy i hodowcy już od 2 lat mieli dostęp do danych DNA. Teraz do Internetu trafiło dodatkowo ok. osiemdziesięciu stron analiz.

Kto wie, być może „grzebanie” w przeszłości pomidorów doprowadzi do stworzenia odmian tolerujących znaczne zasolenie gleby (obecnie powyżej pewnej wartości wywołuje ono problemy z pobieraniem składników odżywczych).

Autor: Anna Błońska

Źródło: Wageningen UR

I jeszcze jedno: obiecuję Państwo solennie, że tu akurat nie padnie już do końca EURO2012 ani jedno słowo, związane z futbolem – choćby nawet polska drużyna zwyciężyła. Umówmy się, że będzie to wiadomość tak oczywiście dobra, że po prostu niewarta wzmianki. Po co pisać o tym, co wszyscy wiedzą?

Ale nie tylko dlatego o tym nie napiszę.

PS. Tu coś a propos:

[youtube http://www.youtube.com/watch?v=e0fNKUXIL6k&hd=1]

4 myśli w temacie “Nie ma tego złego…

  1. Korzystając z tematu pomidorów ciekawi mnie, czy reszta czytelników również potrafi „wyczuć” i wyodrębnić w pomidorach smak umami, czyli słynny, owiany tajemnicą piąty odbierany przez receptory smakowe człowieka smak odpowiedzialny za wykrywanie białka w pożywieniu (a konkretnie kwasu glutaminowego lub jego „chemicznego” odpowiednika w postaci glutaminianu sodu). Oprócz pomidorów, smak ten można również wyczuć w mięsie (z założenia!), ale również intensywnie w sosie sojowym, maggi, vegecie, zupkach chińskich itp. (Często jak mam ochotę, na coś „mięsnego” to solony pomidor są mi w stanie tą potrzebę zaspokoić. Zauważyłem, że właśnie połączenie smaków słonego i umami jest przez ludzi bardzo tolerowanym połączeniem: dobrze przyprawione mięso, keczup, słone orzeszki, chipsy, sos sojowy itp. – kto tego nie lubi? Również dobre zupy muszę być odpowiednim stopniu umami – jeżeli nie można zrobić smacznej zupy na bazie kilku rodzajów mięs to po dodaniu kostki rosołowej z glutaminianem sodu uzyskuje się -> w miarę <- podobny, pozytywny efekt.)

    Trochę się rozpisałem, ale myślę, że może to się okazać czymś ciekawym dla innym, a być może i tematem do dyskusji 😉

    Polubienie

  2. Niewątpliwie inne rośliny również przeszły wówczas „szok genetyczny”.
    Ciekaw jestem, czy równie poważny.

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.