Coś zabawnego

Dowód rzeczowy
Dowód rzeczowy

Jak już w tym miejscu pisałem, moje testowe zabawy z kanałem PinoTV najzupełniej dla mnie niespodzianie zdobyły pewną popularność. Już się zresztą ruch zaczął na tej witrynie uspokajać i zapewne za kilka dni z pierwszego miejsca na liście popularności zrzuciłyby mnie jakieś majtki Dody, albo coś w tym rodzaju. Tymczasem dzisiaj… sprawą zajął się serwis TVN24. W kilka minut potem dostałem maila od Azraela,  który mnie o tym zawiadomił . Przeczytałem – i uczucia mam szalenie mieszane. Z jednej strony to bardzo zabawne stać się obiektem takiego zainteresowania, z drugiej – ale się koledzy uśmieją! Przede wszystkim dlatego, że oczywiście nie jestem żadnym profesorem; najwyższe służbowe stanowisko nauczyciela akademickiego, jakie kiedykolwiek zajmowałem, to starszy wykładowca. Jestem – co spieszę dobitnie podkreślić – magistrem jeno prostym. Ale widać dla młodych osób, przygotowujących informacje dla portalu TVN24 – kto cokolwiek kuma z matematyki, to po prostu musi być profesor, i już.  W kilka lat po usunięciu matematyki z matury to nawet specjalnie nie dziwi…Na marginesie – przypomniała mi się anegdotka o nieżyjącym już byłym wojewodzie śląskim, gen. Jerzym Ziętku, w swojej krainie niegdyś uwielbianym. Otóż Ziętek podobno (może historia jest zmyślona, ale jeśli nawet – to ładnie) zirytowany tytułomanią otaczającego go „dworu” powiedział pewnego razu swoim charakterystycznym śląskim akcentem „jo pieprza wasze dochtoraty, jo mam prawdziwa przedwojenna matura”…

No tak. Ja owo magisterium robiłem dokładnie pół wieku temu. W czasie, w którym musiało ono mieć walor twórczego wkładu do nauki, nie tylko dowieść umiejętności czytania tego, co napisali inni…

I jeszcze jedna anegdota. Jeden z moich przyjaciół jest człowiekiem niebywałej erudycji i pisze książki mniej więcej z taką łatwością i celnością, z jaką słynny chorąży Płatek ze Studium Wojskowego UW strzelał niegdyś z karabinu maszynowego marki Maxim. Lata temu byłem na promocji jego kolejnego dzieła – no i stałem się świadkiem przepięknej sesji lizania autora od tyłu w wykonaniu paru młodych pochlebców. W pewnym momencie jeden z nich powiedział w transie lizusostwa:

Panie redaktorze, za tę książkę, to pan powinien dostać doktorat z ekonomii…

– Nigdy bym się nie zgodził – odparł przyjaciel – miałbym bowiem wówczas taki sam stopień jak profesor X (i tu padło bardzo znane i modne wówczas nazwisko bardzo dobrze wówczas przez władze widzianego uczonego)…

No i całą uroczystość diabli wzięli. A przyjaciel po raz kolejny podpadł władzy.

3 myśli w temacie “Coś zabawnego

  1. Mam do Pana wielką prośbę:
    Czy zechciałby Pan podjąć w którejś ze swoich gawęd problem prawniczych zastosowań matematyki ??? bądź przynajmniej przydatności matematycznego myślenia prawników.
    Zapraszam – jako obserwatora mediów – na http://maclawyer.pl

    JMM

    Polubienie

  2. Właśniem zauważył rzeczony artykuł na tvn24.pl. Gratuluję uzyskania tytułu. 🙂 Tak bywa, ja jestem zaledwie bakałarzem, ale bywam tytułowany „imperatorem”, co prawda nie z ignorancji, ale z żartobliwym szacunkiem ze strony osoby, którą cenię (a którą dokształcając, sam się wiele nauczyłem).

    Ba, jak to mówią „nie ma tego jurgiego, co by na dobre nie wyszło”, może dzięki temu hałasowi kilka osób więcej przekona się, że matematyka nie gryzie.

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.