No więc – szaleństwo piłkarskie za nami. Ze wstydem się przyznam, że oglądałem; na usprawiedliwienie mam to tylko, że towarzyszyłem Kobiecie, która się „tym” pasjonowała. Oczywiście, nie ustrzegłem się odruchów kibica, to jest jedne drużyny były mi bardziej sympatyczne niż inne. Aż przyszedł finał… i tu serce mi się pokłóciło kompletnie z rozumem.
No bo – zabijcie mnie, patrioci! – serce moje biło dla Niemców. Może dlatego, że ich hymn – obok Marsylianki i hymnu Rosji – jest jednym z trzech najpiękniejszych; może dlatego, że wolę skuteczność i nudne pedantyczne rzemiosło od artystycznego polotu. Może z powodu moich germańskich przodków. Nie ma znaczenia.
Rozum jednak mówił co innego. Mówił, że wygrana Hiszpanów skonsoliduje ich jako naród, co akurat w tym regionie Europy jest niezwykle potrzebne: tam się rodzą lub rosną obrzydliwe separatyzmy, baskisjki i kataloński i ta wygrana będzie temu zdecydowanie przeciwdziałała. A to będzie na dobro Unii Europejskiej jako zaprzeczenia idiotyzmowi „państw narodowych”.
Rozum mówił też, że wygrana Niemców wzmogła by tamtejsze nacjonalizmy, co akurat w tym miejscu byłoby fatalne. Od jakiegoś czasu Niemcy znowu obnoszą się ze swoją flagą i lubią podkreślać germańską doskonałość i precyzję. Gdyby wygrali, przepiękny – przyznaję – marsz „Preussens Gloria” znów mógłby zabrzmieć. A może znów by odtupano „Panzerlied”?
Lepiej nie, choć dobrze odtupana „Pieśń Pancerna” podnosi włosy na głowie. Więc świetnie, że Hiszpańczycy im dokopali. Precz z sercem, niech żyje rozum.
A przy okazji: najbardziej poruszający widok z tych mistrzostw, to francuscy kibice ryczący „Marsyliankę”. Poruszające było to, że zgodnie ryczeli Arabowie w burnusach, Murzyni i biali. Jeden w drugiego: obywatele Wielkiej Francji. Bez względu na rasę. Cudo!
A żeby było coś o mediach: brawo Boniek. Świetnie komentował.
Do dziś pamiętam to „Artemorku kochany!” przed ostatnią przeszkodą, jak koniczek skakał w Moskwie pod Kowalczykiem 🙂
PolubieniePolubienie
Ręce konia, zdolności manualne nóg, puścić Bąka w uliczkę…kucają przy cykliście określonym mianem; cudowne dziecko dwóch pedałów. Eh łza się w oku kręci na wspomnienie niegdysiejszych czarnoksiężników słowa.
Boniek odbijał manko miliona dolarów, które wymknęły mu się z lepkich łapek na MŚ w Korei. Jako sprawozdawca lepiej żeby udawał rybę niż rekina.
Mistrzostwa Europy może nie zachwyciły, niemniej dostarczyły godziwej strawy. Żeby tylko sędziowie byli mniej od zawodników rzucającymi się w oczy aktorami podobnych spektakli, zaoszczędzilibyśmy na uzębieniu.
PolubieniePolubienie
Można się było zżymać na Jana Ciszewskiego, ale to był Gość.
PolubieniePolubienie
Widzę, że muszę wyjaśnić: przez słowo „świetnie” rozumiałem „zabawnie”. Jego dezynwoltura (z absolutną pewnością świadomego swej wiedzy fachowca coś mówił, potem się z najwyższą łatwością z tego wycofywał… ) była rozkoszna. Już mnie „defensorzy”, „autor gola” i „szczał w światło bramki” nie złości, tylko rozbawia. Widać tak musi być; a za mojej pamięci wśród sprawozdawców byli tylko dwaj, którzy gadali w sitko serio: Bohdan Tomaszewski i Witold Dobrowolski. Choć i Bohdan kiedyś nie włożył okularów na mecz lekkoatletyczny i działy się rzeczy przeraźliwe… Wszystkie pozostałe nasze gwiazdy sprawozdawania puszczały takie bomby, że można było paść. A nie do przebicia jest Cis (Janek Ciszewski) ze swoim klasycznym zawołaniem: A teraz wszystko w rękach konia!
PolubieniePolubienie
”A żeby było coś o mediach: brawo Boniek. Świetnie komentował. ”
Jestem tępy i chyba nie zrozumiałem. To była ironia czy Pan naprawdę tak uważa?
PolubieniePolubienie
Dlaczego się Pan wstydzi oglądania Euro 2008? Czy robił Pan z siebie idiotę przy tym, czy ograniczył się Pan do emocjonowania się grą?
Bez przesady, futbol – dla normalnego człowieka – może być emocjonujący i tyle. Po prostu dobra zabawa.
Bońka dane mi było słyszeć tylko przy okazji meczu, po którym Włosi pożegnali się z turniejem. I muszę przyznać, że Polsat znalazł sobie kogoś, kto doda ‚urok Szpakowskiego’ do ich komentarza. Wchodzenie w pół zdania Borkowi, bzdurny komentarz [Pan sędzia się pomylił, pomylił się Pan sędzia, na pewno był spalony… o to ja się pomyliłem, spalonego nie bylo] i tym podobne zagrywki wychodziły mu świetnie… poza tym, brzmiał jak by mocno posmakował jakiegoś piwka przed meczem. No ale to ‚doświadczenia’ jednego meczu.
Ja się cieszę swojej pomyłki. Bo byłem zdania, że jak Włosi albo Holendrzy nie dotrą do finału, to nikt nie zatrzyma Niemców. Na szczęście się myliłem.
Żeby zabawniej było, dodam, że jeden z ‚ekspertów’ w telewizji RTE2, od ćwierćfinałów zarzucał UEFA oszustwa na korzyść Niemców i kreował teorie spiskowe na temat tego, jak to mistrzostwa zostały pod nich ustawione [na szczęście więcej razy nie będę oglądał meczów w tej telewizji].
PolubieniePolubienie