Do przemyślenia

Co spowodowało niesamowite zgoła zainteresowanie niewinnym – z pozoru – postem, dotyczącym odkrycia dwóch złożonych związków organicznych w meteorycie sprzed blisko 40 lat? Co wywołało takie emocje na najróżniejszych forach dyskusyjnych? Przyznam, że mnie te pytania trochę dręczą. Nie tytuł przecież (przypominam: „Największe odkrycie wszech czasów?”), w którym tkwił jawnie poddający sprawę w wątpliwość znak zapytania. Podobnie – moim zdaniem – sensacyjny materiał z bardzo intrygującą „zemstą Montezumy” w tytule – można powiedzieć: psa z kulawą nogą nie zaciekawił. Nie to przecież także rozpaliło odbiorców do białości, że ktoś wpis dostrzegł i zgłosił w „Wykopie”; z wieloma tekstami tak się dzieje i podobnych efektów zaobserwować się nie da. Więc zapewne – tematyka. Fakt, że odkrycie dotyczy sfery bliskiej przekonaniom i wierzeniom. No i o tym warto chyba trochę pogadać.

Jak się wydaje, nawet ludzie źle wykształceni i prymitywni  wyczuwają (a może: tacy przede wszystkim, bo pozostali to wiedzą), że odkrycie, które stanowić może przesłankę do przyjęcia, iż życie na Ziemi pojawiło się wskutek przypadkowej koincydencji wydarzeń – powiedzmy, jego pierwociny dotarły do nas z Kosmosu i na naszej planecie znalazły wypadkiem warunki do dalszego rozwoju – że to odkrycie zatem jest niebezpieczne dla biblijnych legend. Idą w diabły już nie tylko sympatycznie naiwne historyjki o Adamie i Ewie oraz kolejności tworzenia świata, ale w ogóle zakwestionowana zostaje – choć nie wprost! – sama zasadność mówienia o akcie stworzenia, zatem zanegowany zostaje Stwórca jako taki.

Ale przecież nawet teologowie – przynajmniej niektórzy – już dawno pogodzili się z opinią, iż Biblii nie da się rozumieć dosłownie. Jest ona dla nich jakąś wielką przenośnią, literackim opisem wydarzeń dla naszych przodków niepojętych. Już nie mówi się o żadnych „sześciu dniach stworzenia i siódmym odpoczynku”, kobiecie robionej z żebra i temu podobnych wydarzeniach. Niektórzy teologowie nie upierają się też już wcale, że życie powstało wyłącznie na Ziemi; być może – powiadają – Stwórca tchnął swój „impuls sprawczy” w Kosmos i dalej już poszło samo…

To ostatnie odkrycie takiemu właśnie poglądowi sprzyja, nawiasem mówiąc. Przy okazji nie wyklucza ono – ale i nie potwierdza, czyni tylko prawdopodobniejszym! – istnienia życia poza Ziemią (bo te pierwociny i gdzie indziej mogły znaleźć warunki dalszej ewolucji przecież). Co więcej, i to jest niezwykle ciekawy aspekt sprawy, czyni ono nieco prawdopodobniejszą hipotezę, iż znane nam formy życia mogą być wszędzie dość podobne. W kontekście tego odkrycia „inteligentne chmury”, czy biologia oparta o krzem zamiast węgla wyglądają znacznie bardziej fantastycznie, niż jeszcze przed miesiącem.

No, ale  cudownie rozmnożeni ostatnio osobnicy o mentalności pana Orzechowskiego i jego fundamentalistycznej kompanii Biblię rozumieją dosłownie. Poczuli się zagrożeni, bo czują – podświadomie zapewne – własną umysłową karłowatość i rzucili się na wszelkie możliwe fora z wściekłymi komentarzami. Reagują alergicznie: najszczęśliwsi są, gdy znajdą choćby nic nieznaczącą literówkę w tekście dziennikarskim, z której natychmiast wyciągają wnioski o naszej nierzetelności i zamierzonych manipulacjach… Oni, Obrońcy Wiary, wiedzą niezachwianie, że mają rację – a myślących inaczej najchętniej by potraktowali tak, jak to przedstawia załączona ilustracja. Z krzyżem w ręce, z płonącymi fanatyzmem oczami pędzą przez nasze życie społeczne rozdając razy…

Oczywiście, każdy ma prawo wierzyć w co chce, albo i nie wierzyć. Tylko – jak mawiał klasyk – po cholerę łamać krzesła?

I skąd się bierze taka ilość tej szaroty? Oto pytanie.

A, jeszcze jedno: porównywalne zainteresowanie (choć, naturalnie, bardzo rozłożone w czasie) wzbudzają wśród czytelników niniejszego bloga wpisy o… „Superstacji”. I krytyka pewnej nieudolnej dziennikarki. I to jest dopiero niepojęta tajemnica!

8 myśli w temacie “Do przemyślenia

  1. No proszę. Wpis o sprawach wiary, a nie ma antykleryaklnych wstawek. Nie poznaję Autora. Ot, i kolejna tajemnica;)

    Inna sprawa, że to chyba jeden z lepszych ostatnio wpisów na tym blogu.

    PAK: nie jestem pewien czy rzeczywiście nauka ogranicza obszary niewiedzy. Zawsze mi się wydawało że im więcej wiemy, tym więcej pytań się rodzi…

    Poza tym nauka niekoniecznie ma bezpośrednie odniesienie do wiary. Można wyobrazić sobie i taką sytuację. Jeśli wierzymy, że Stwórca jest wszechmogący, to mógł świat stworzyć i w 6 dni, siódmego dnia odpocząć, po czym zostawić ślady takie, jakby rzecz odbywała się zupełnie inaczej, na przykłąd poprzez Big-Bang i ewolucję. No, skoro wszechmogący – to mógł bez problemu.
    W takim wypadku, choć nic się nie zmieniło w odkryciach naukowych nic nie zaprzecza wierzeniom.

    Polubienie

  2. Nie wiem ile osób rozumie Biblię dosłownie. Natomiast spotkałem się z opisem (w pewnej proreligijnej i antynaukowej książeczce…) z porównaniem do ‚wyciskania cytryny’. Mianowicie wierzący często poszukują miejsca dla Boga w swojej wizji świata. I poszukując wypełniają Bogiem wszelką naukową niewiedzę i niepewność. Jednak nauka ma to do siebie, że te obszary niewiedzy i niepewności się kurczą — z punktu widzenia wierzącego, który tak postrzega świat oznacza to, że coraz mniej jest miejsca dla Boga; więcej – że nauka stara się (tu można podstawić także spiskowe teorie) Boga zanegować. I raczej w tym bym się doszukiwał sprzeciwów niż w dosłownej interpretacji Biblii.

    Polubienie

  3. Satelity wyslane przez naukowcow na orbite wokolziemska nie odkryly sladow rozumnego zycia w najblizszym sasiedztwie.

    Polubienie

  4. A skoro jest tyle życia we Wszechświecie, to musi gdzieś istnieć Najwyższa Faza Rozwoju (NFR) 🙂 , to czysta statystyka. Czyli słowo (Lema) stało się ciałem he he.

    Polubienie

  5. 100 miliardów galaktyk razy 100 mld gwiazd w każdej to sporo miejsca do zagospodarowania. Gdyby było inaczej, byłoby to straszne marnotrawstwo przestrzeni, jak mawiali w filmie Kontakt 🙂

    Polubienie

Możliwość komentowania jest wyłączona.