Trwa – już nie wiem: na szczęście, czy też niestety – kampania wyborcza. Wszyscy leją wszystkich. Obudzili się też i okropnie zaktywizowali internetowi misjonarze-harcownicy. Mianem tym określam nie ludzi, którzy mają jakieś poglądy i je w Sieci prezentują, ale tych, którzy per fas et nefas usiłują na jakieś jedynie słuszne poglądy nawracać innych; obojętne, prawicowe czy też lewicowe, cokolwiek by te etykietki dziś znaczyły. Cóż więc czynią owi misjonarze? Otóż – nie będzie przykładów, bo i tak wiecie, o kim mówię; jeśli zaś nie wiecie, to poczekajcie parę godzin, misjonarz sam się zgłosi – misjonarze owi grasują po cudzych witrynach, wypatrują nieprawomyślności i natychmiast „dają odpór”.
Przyznam, że kompletnie takiego działania nie rozumiem. Prawdę mówiąc – poglądy sprzeczne z moimi mnie najzupełniej nie interesują, a w każdym razie nie mam najmniejszej ochoty denerwować się, dobrowolnie czytając jakieś głupoty. Przy okazji: bardzo proszę nie irytować się na to określenie; w gruncie rzeczy każdy z nas uważa przecież swoje poglądy za rozsądne, chyba że jest szurnięty – jeśli zaś tak, to poglądy przeciwne ex definitione musi uważać za nierozsądne, czy wręcz głupie. Tak więc nie ma w określeniu głupoty żadnej zniewagi, tylko stwierdzenie faktu; rozumiemy się?
No więc, nie czytam niemal żadnych blogów (ani gazet), z którymi się nie zgadzam; nie słucham również w żadnej TV ani stacji radiowej „wrażych” komentatorów. Niemal, bo niektóre jednak czytam – i niektórych ludzi „z tamtej strony” jednak słucham, nawet z uwagą; niekiedy zaś – trzymajcie się, bracia – z przyjemnością. Co decyduje o tym niemal?
Jedno w zasadzie: forma. Nie mogę słuchać sprawiającego nieustannie wrażenie, że mu wyleci sztuczna szczęka piskliwego i bełkotliwego X czy Y, ani sepleniącego tłuściocha o trzech podbródkach Z, ani łykającego w pośpiesznej chęci zgnojenia rozmówcy końcówki słów W (nomina sunt odiosa, matołku niedokształcony). Jeśli ktoś umie formułować zdania tak, by miały one podmiot i orzeczenie, jeśli nie zakrzykuje oponenta (to, naturalnie, odnosi się też do dyskusji na piśmie; zgodzicie się, że i tu można się zakrzykiwać, prawda?), jeśli buduje wypowiedź jasno i precyzyjnie – i, rzecz prosta, bez ordynarnych wyzwisk, jeśli nie chce rozmawiać ze mną z kijem bejsbolowym w ręku – jeśli, słowem, mam do czynienia z dżentelmenem o innych niż moje poglądach, a nie z rozwrzeszczanym chamem – czytam i słucham.
Przykłady: mam absolutnie i całkowicie inne poglądy niż p. Radek Sikorski; ale zawsze będzie miał on moją uwagę i będę z całym zainteresowaniem czytywał jego kolejne książki. Podobnie, uważam za szalone i w większości nonsensowne poglądy Janusza Korwina-Mikkego – ale ten facet umie dobrze pisać i robi to czasami bardzo zabawnie, zaś konstrukcja jego wywodów może być radością dla miłośnika łamigłówek logicznych, który zapragnie te rozumowania obalić (nie chwaląc się, bo sukcesu naukowo-dydaktycznego nie odniosłem – ale to u mnie Mikke zaliczał sto lat temu ćwiczenia z Podstaw Matematyki; a sukcesu nie odniosłem, bo studia matematyczne rzucił i zwiał na filozofię…). Dalej, z zasadniczych powodów światopoglądowych myślę inaczej niż ks. Kazimierz Sowa – a słucham go i czytam z zaciekawieniem; z tych samych przyczyn nie mogę przyjąć punktu widzenia ks. Tischnera – a uważam go za jednego z najgłębszych myślicieli naszych czasów. I tak dalej.
Ale nie wymagajcie ode mnie, bym mój bezcenny czas – w moim wieku każda godzina jest bowiem bezcenna – poświęcał już nie na polemiki, bo o tych mowy być nie może, a na czytanie wypocin jakichś trzeciorzędnych niedouków czy grafomanów. A propos polemik:bodajże Antoni Słonimski zapytany, czy nie zechciałby z X wymienić poglądów, odparł: a niby czemu mam tracić na wymianie nieekwiwalentnej?
Zgadzam się, że przebywanie z ludźmi inteligentnymi jest rzeczą dużo bardziej zajmującą, niźli z burakami.
Mam przy tym nadzieję, że fluidy z cząstkami elementarnymi inteligencji łaskawie dotrą do mnie i mnie wzbogacą.
Jeśli zaś chodzi o poglądy p.Korwina-Mikke, to jet to balsam dla mych uszu, szczególnie gdy dotyczy to podatków.
I jest w tym jakaś prawda, że lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć.
Czerwony ogórku – dobrze jest znać znaczenie słów, które się czyta. To się przydaje – nawet w książce telefonicznej.
PolubieniePolubienie
(imo) w każdym wieku „…każda godzina jest bowiem bezcenna…”
tylko strasznie późno się o tym dowiadujemy; niestety.
ps.
a sam termin: „WYMIANA” (= poglądów) – bawi mnie od dziecka.
i to zanim jeszcze dowiedziałem się, kto zacz: Antoni S.;-)
zamienił Stryjek…
PolubieniePolubienie
Sz.P. Bogdanie
…hmm, napisalem posta ale go nie wysle bo stwierdzilem ze za mlody jestem zeby sie wymadrzac
respecta 🙂
PolubieniePolubienie
Też ogromnie cenię Józefa Tischnera. No ale on sam o sobie mówił, że najpierw jest człowiekiem, potem filozofem, a na końcu księdzem.
Nigdzie w jego książkach, wypowiedziach nie zetknęłam się, jak u większości polskich hierarchów, z pogardą dla inaczej myślących.
No i przede wszystkim – był bardzo mądry. To może z mojej strony nadinterpretacja, ale on w „W krainie schorowanej wyobrażni” przewidział ekipę obecnie rządzącą Polską, tych ludzi, których modlitwa wygląda jak donos, tych ludzi, co to zastępują religię – religijnością.
Zdziwiłby się pewnie jegomość Tischner, że tak wysoko ceni go ateistka.
Pozdrawiam, T.
PolubieniePolubienie
dużo słów mało treści. a może by Pan książke telefoniczną przepisał 🙂 ?
PolubieniePolubienie
Dla odmiany komentarzowej – ja się zgadzam z poglądami i ocenami Pana Bogdana niemal w całości. Nie zawsze bywam tak radykalnie zacietrzewiony jak on, ale mi się to podoba, bo imponuje mi, że ktoś (nieco) ode mnie starszy, może się tak obywatelsko emocjonować…
Pozdrowienia i powodzenia
PolubieniePolubienie
Przyzma że i ja mam poglądy może nie tlye zgoła odmienne co dośc istotnie rożniące się od pogladow Pana Bogdana. Wpisy jego sa jendak dośc ciekawa lekturą i nierzadko trudno im nie przyznac racji…przynajmniej niektórym. Z racji roznic w poglądach sa wpisy z ktorymi z gory nie moge się zgodzić..ale to już całkiem osobiste subiektywne zdanie
PolubieniePolubienie
Heh, mogę powiedzieć podobnie. Nie zgadzam się z poglądami Bogdana Misia, a jednak zaglądam regularnie.
Co zaś się tyczy rozsądku poglądów własnych i głupoty przeciwnych, założenie o głupocie tych ostatnich nie jest konieczne, żeby pozostać przy zdrowiu psychicznym.
PolubieniePolubienie
Czasów Wiesława Złotoustnego nie bardzo pamiętam, ale nie dałem się ani nawrócić, ani zbawić za Edwarda Twardobliwego to i teraz za Jarka Pyzatego się nie dam. Wracam do lektury Lema i czasopism fachowych. Dla higieny psychicznej. Pozdrowienia
P.S do poprzednich wypowiedzi. Nie przepadam za ubecją, ale jeśli człowiek mówi do rzeczy, a jego przeciwnik prawi (b.pasujące określenie) kretynizmy…
W zasady już nie wierzę, ostatnim był Sobieslaw, a potem tylko białe jest czarne i odwrotnie. Choć i to bez znajomości fizyki.
PolubieniePolubienie